Latem ukryta wśród liści, zimą zieleni się wśród nagich gałęzi drzew. Skąd się tam wzięła? Ptaki lubią jej owoce. Zjadając je z nasionami roznoszą na inne drzewa zrzucając razem z kupą.
Wychodzę zimą na spacer w poszukiwaniu jemioły. Tę, która jest na zdjęciu przywiozłam znad Wisły w Świbnie. Dosłownie spadła mi z nieba. Rosła na sosnach i nie miałabym szans jej dosięgnąć, gdyby silny wiatr nie zrzucił jej prawie pod same stopy. Wystarczyło zebrać gałęzie bogato obsypane owocami. Jemiołę, zarówno ziele, jak i owoce zbieramy zimą.

Jakie właściwości ma jemioła?

  • utrudnia namnażanie komórek nowotworowych i zapobiega przerzutom, zawiera m.in. lektyny, które działają również przeciwdepresyjnie i przeciwbólowo, poprawiają samopoczucie pacjentów. Zwiększają uwalnianie endorfin. To dlatego jednoczesne stosowanie chemioterapeutyków i preparatów z jemioły zwiększa komfort pacjenta podczas leczenia.
  • W jemiole są obecne wiskotoksyny  o działaniu cytotoksycznym i przeciwnowotworowym. Przy bezpośrednim oddziaływaniu na komórki rakowe niszczą je w krótkim czasie. I właśnie ta właściwość została wykorzystana w maści.

Najskuteczniejsze są preparaty jemioły podawane podskórnie i domięśniowo. Czyli nalewki, intrakty, czy odwary nie będą tak skuteczne, gdyż czynne związki jemioły zostaną uszkodzone.
Na szczęście zarówno ziele, jak i owoce można mrozić i przechowywać przez rok. Mogę więc korzystać z jemioły nawet latem.

Z jakiego drzewa potrzebna mi jemioła?

Zbieram jemiołę z każdego drzewa. Najczęściej z sosen. Mieszkam nad morzem i rośnie ich tutaj mnóstwo. Podczas moich ziołowych wędrówek spotykałam również jabłonie obsypane jemiołą.
Na rynkach zagranicznych dostępne są preparaty wykonane z jemioły, porastającej tylko niektóre drzewa, gdyż uważa się, że ma to znaczenie przy doborze odpowiedniej kuracji do określonego typu nowotworu. Na przykład preparat dla kobiet cierpiących na raka piersi uzyskiwany jest z jemioły, która rosła na jabłoniach, natomiast nowotwory u mężczyzn leczone są wyciągiem z jemioły występującej na dębach. Jemioła bytująca na sosnach uważana jest za uniwersalną.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o preparatach z jemioły, to wyszukaj hasło „Iscador”.

Maść z owoców jemioły

Na zajęciach z doktorem Różańskim dowiedziałam się, że dawniej stosowano maść z jemioły na guzy rakowe, a także na kłykciny. Maść o mniejszym stężeniu jest skuteczna przy odmrożeniach kończyn. Jak wykonać taką maść. Nie jest to takie proste, bo owoce jemioły są bardzo kleiste. Nieco się trzeba namęczyć, żeby dobrze rozetrzeć je ze wszystkimi składnikami. Przepis podaję za doktorem:

  • Świeże owoce jemioły należy rozetrzeć w moździerzu z olejem rycynowym, lanoliną lub Linomagiem, z niewielką ilością gliceryny (nie dawać więcej niż 1 łyżkę na 50 g owoców) oraz z roztworem soli fizjologicznej (potrzeba około 2 łyżki roztworu na 50 g owoców).
  • Maść powinna być 50%.
  • Należy ją przechowywać w lodówce.
  • a zmiany na skórze smarować 3 razy dziennie.

Jeśli chcemy wykonać płynny preparat z jemioły, do wypicia, to korzystamy z jej ziela, a nie owoców. W tym celu robimy macerat ze świeżego ziela jemioły.

  • Świeże ziele mielimy w maszynce (najlepiej ręcznej)  i zalewamy letnią, przegotowaną wodą z odrobiną soli kuchennej (0,5% roztwór soli kuchennej)
  • Należy zachować proporcje: 2-3 łyżki surowca na 1 szklankę wody).
  • Pozostawić pod przykryciem na 6-8 godzin.
  • Przecedzić.
  • Przechowywać w lodówce do 3 dni.
  • Pić 3 razy dziennie po 30-50 ml.

Jeżeli nie stosowaliśmy wcześniej danego preparatu i nie wiemy, jak na nas zadziała, to sugeruję zaczynać od najmniejszych dawek.

Jak zawsze przypominam, że ewentualne wykorzystanie informacji w kuracji powinno zostać skonsultowane z lekarzem. Wiedza tu podana nie służy leczeniu, a jedynie poszerzaniu zasobów informacji na temat wspaniałych właściwości ziół.

Przyjemnego zimowego spaceru życzę
Dorota Natura Życia

Budzę się. Jest jeszcze ciemno. Jak co rano wsuwam stopy w ciepłe kapcie, otulam się szlafrokiem i człapię na dół do kuchni. Szu szu. Szumi woda w czajniku. Mru mru. Mruczy kot domagając się porannej porcji pieszczoty.

Siadam w fotelu i sprawdzam pocztę. Jest! Resztki porannego zaspania zostały strzepnięte, jak pierwszy śnieg gwałtownym porywem wiatru. Jest! Otwieram plik i czytam zachłannie. Kolejna porcja słów, przeżyć i uczuć. Tak. Czekam zawsze z niecierpliwością nastolatki na kolejny list od mojej siostrzenicy.

Wpijam oczy w tekst, jak wygłodniały wampir w tętniącą życiem szyję. Zatapiam się w słowach. Porywają mnie w rejony niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Jestem uprzywilejowana, czuję się wyróżniona! Przebiegam oczami po kolejnym opowiadaniu. Tym razem nie rozumiem od początku, gdzie zmierzają słowa, jaką puentą się zakończą. Czuję zniecierpliwienie. Nagle jest, kiwam głową z uznaniem. No tak, wystarczyło trochę poczekać. Literatura mojej siostrzenicy potrafi być wymagająca. Widzę kilka błędów, mam odruch poprawiania. Uśmiecham się. Wystarczy przecież włączyć opcję autokorekty. Dzisiaj komputer pomaga nam w ortografii.

A temat? Temat na konkurs? Mam od razu dziesiątki pomysłów, który byłby bardziej chwytliwy. Już zastanawiam się co napisać dziewczynie, jaką propozycję podsunąć. Stop. Jak łatwo wcielić się we wszechwiedzącego. A przecież nie wiem co dla niej najlepsze.

Nie wiem przed czym chcę ją chronić? Przed życiem? Przed rozczarowaniem? A może przed satysfakcją, że jednak miała rację? „Nie wiadomo, czy to dobrze, czy to źle. Tylko Bóg i czas wie“ – mówią mądrzy ludzie. Ograniczam się więc do słów zachęty, piszę o moich odczuciach i nie oceniam. I cieszę się, że mogę cieszyć się zaufaniem tak bliskiej mi osoby i dzielić z nią emocje i myśli.

To jej życie, jej wybory i szanuję to. Kocham ją bardzo i wspieram. I nawet widząc, że stawiając pierwsze kroki chwieje się czasami, to mam w sobie zgodę na popełniane przez nią błędy. Bo to jej błędy. I tylko tak uczy się i rozwija. Bo doświadczenie to nie jest to co nam się przydarza, ale to co my sami z tym robimy.

Dobrych wyborów Ci życzę, szczególnie wobec dzieci.
Dorota Natura Życia

Fot. Hania Wilczyńska-Toczko/ Radio Gdańsk

1. Leki z zielonej apteki: Kiszonka, która zawiera wiele cennych witamin
 Czosnek. Również zielone pomidory. Kiszone warzywa i owoce nie tracą swoich właściwości, nie tracą witamin. Podaje także przepis na zdrową kostkę rosołową wykonaną samodzielnie z warzyw…

2. Masz zimne dłonie i stopy? Sprawdź, co to może oznaczać
Zimne dłonie i stopy – to może być znak, że mamy niedogrzane, osłabione nerki – mówiła w audycji DorotaGrądzka – fitoterapeutka, naturoterapeutka, zielarka.O nerki trzeba też zadbać kiedy mamy kłopoty …

3. Oksymel. Brzmi tajemniczo, ale może być bardzo pomocny
Dorota Grądzka – fitoterapeutka, naturoterapeutka, zielarka i Hanna Wilczyńska-Toczko rozmawiają tym razem:- o walorach leczniczych i profilaktycznych oksymelu, czyli octu jabłkowego zmieszanego z miodem …

4. Na co najlepszy jest „serdecznik”? Sprawdzimy też, w czym może pomóc kora dębu
Podczas tego spaceru Dorota Grądzka – naturoterapeutka, fitoterapeutka, zielarka rozmawia z Hanną Wilczyńską-Toczko o dobrodziejstwach odwaru z liści, gałązek i kory dębu na kobiece infekcje intymne.Mówi …

5. Leki z zielonej apteki: O miłości po 60-tce, która przedłuża nam życie
Połowa października, a jeszcze możemy znaleźć w parkach i na łąkach owoce rokitnika, żółte kwiaty Starca Jakubka, czy kwitnącą pokrzywę.Hanna Wilczyńska-Toczko rozmawiała z Dorotą Grądzką o tym czym nawadniać …

6. Leki z zielonej apteki: Uwaga na wilgotne liście!
Pleśń, która powstaje w mokrych liściach, może zaatakować nasze drogi oddechowe. Po grabieniu liści w ogródku możemy poczuć trudności w oddychaniu i duszność.

7. Leki z zielonej apteki: o sile prawdziwego miodu
Hanna Wilczyńska Toczko rozmawiała z Dorotą Gradzką, fitoterapeutką i zielarką o właściwościach miodu. Dobrze jest właśnie miodem rozpuszczonym w ciepłej wodzie zaczynać każdy jesienny dzień.Do takiego …

8. Leki z zielonej apteki: Nie dajmy się jesiennym infekcjom i smutkom!
Jak zadbać jesienią o odporność organizmu? Szczepić się czy nie szczepić przeciwko grypie? Hanna Wilczyńska-Toczko rozmawia z Dorotą Grądzką, fitoterapeutką i zielarką o radzeniu sobie ze stresem i śmiechoterapii. …

9. Leki z zielonej apteki: kolczurka i rokitnik
Hanna Wilczyńska-Toczko wraz z Dorotą Grądzką, zielarką, fitoterapeutką i naturoterapeutką, szuka kolczurki. To ziółko jest bardzo cenne.- Kolczurka pomaga w wielu dolegliwościach, np. w stanach zapalnych …

Kolejna tymiankowa odsłona, tym razem w usuwaniu przetrwałego patogenu, czyli bakterii, które zakamuflowały się w naszym organizmie. Dzielę się wiedzą, którą dostałam od Jeremy’iego Ross’a. A w dalszej części od dr Henryka Różańskiego.

Zaczynamy, czyli jaki jest mechanizm po częstych infekcji przy antybiotykoterapii.
Dopadł na zarazek (wirus lub bakteria) i wykorzystał nasz słabszy dzień. Lekarz przepisał antybiotyk (nie podziała na wirusa, wiadomo, a mówią, że 90% infekcji to wirusówki). Zażyliśmy antybiotyk i … część bakterii się ukryła i przetrwała w naszym ciele. Poza tym lek osłabił nasz układ odpornościowy. Jak? Wybijając dobrą florę bakteryjną (temat jelit i powiązania z odpornością to cała duża działka wiedzy).

Ukryte bakterie uaktywniają się pod wpływem stresu, zmęczenia, wyziębienia i mnożą. Z powodu gorszej odporności mają łatwiejsze zadanie. I znowu mamy infekcję. Dostajemy kolejny antybiotyk i koło się zamyka.

Jak przerwać ten cykl?
I tu do akcji wkracza nasz tymianek. Najlepiej w połączeniu z jeżówką i krwawnikiem. To te zioła potrafią usunąć z organizmu przetrwały patogen, czyli uodpornione na antybiotyki bakterie bytujące w naszym ciele i czyhające na okazję do rozmnażania.
A gdzież on czyha? Oczywiście w śluzie. Mnóstwo ludzi narzeka na:

  • spływający po ściance gardła śluz,
  • poranny katar,
  • odchrząkiwanie,
  • odkasływanie poranne,

Dzisiejsze odżywianie, pogoda, styl życia sprawia, że wiele osób ma z tym problem.

Z drugiej strony organizm produkuje śluz w układzie oddechowym cały czas. Po co? A właśnie po to, żeby ruchem rzęsek wywalać go na zewnątrz wraz z zanieczyszczeniami, w tym bakteriami. Tyle, że ten śluz powinien być dosyć wodnisty, żeby łatwiej go było usunąć.
Patologia zaczyna się wtedy, gdy śluz jest zbyt suchy (robi się gęsty, zwarty) i mamy blokadę.

A tymianek działa osuszająco i oczyszcza ze śluzu.
Jeśli jednak nie chcemy przesadzić z osuszaniem, to można połączyć tymianek z miodem, który ma właściwości nawilżające. Mamy też zioła, które spełnią tę funkcję. I mamy taką mieszankę na suchy kaszel:

  1. Tymianek 1 część
  2. Czeremcha 1 część
  3. Lukrecja 1 część (przy lukrecji pamiętamy, że osoby mające lekkie i umiarkowane ciśnienie stosują ją ostrożnie, a z wysokim ciśnieniem, nie stosują jej wcale)

Lukrecję gotujemy na wolnym ogniu 20’ i wtedy dodajemy tymianek i czeremchę i zaparzamy 10’. Po dodaniu odrobiny miodu mamy mieszankę nawilżającą w przypadku suchego kaszlu.

I jeszcze mieszanka doktore Różańskiego na oczyszczenie organizmu po antybiotykach:

  1. Liść brzozy, 2 cz.
  2. Liść mniszka lekarskiego 2 cz.
  3. Liść poziomki 2 cz.
  4. Liść pokrzywy 2 cz.
  5. Liść mięty ½ cz.

1 łyżkę mieszanki zalewamy szklanką wrzątku i parzymy 20’ pod przykryciem.
Pierwszą szklankę wypijamy ½ h przed śniadaniem. Drugą w południe, a trzecią do 17:00. I tak przez 3 tygodnie.

Na zdrowie i życia bez antybiotyków Ci życzę 🙂
Dorota Natura Życia

Sezon chorób układu oddechowego w pełni.
Podzielę się przeciekami z Gdańska. Wiedza pochodzi od praktyka fitoterapii Jeremy’iego Ross’a.
Gorący temat, czyli gorączka. Metoda spłynięcia potem, a właściwie wchłonięcia w bandaże mumii, bo tak wygląda delikwent przygotowany do wypacania 

Kto nam w tym pomoże? Panie i Panowie, oto KRWAWNIK 
Zaparzamy minimum 2 litry krwawnika (najlepiej same kwiaty, jak nie mamy, to może być ziele, ale koniecznie z kwiatami). Na te 2 litry dajemy 100g krwawnika. To nie pomyłka. 100 gram na 2 litry wody. Dodam, że tak silny wyciąg ma dodatkowo działania na zwiększenie jasności umysłu (ale tu parzymy w jeszcze większym stężeniu, czyli 1:2).
Przecedzamy. Chorego ubieramy w bawełnianą/ flanelową ciepłą piżamę lub owijamy w prześcieradła. Na to koc i kołdra. Wystaje głowa, na którą nakładamy bawełnianą czapeczkę (u nas się mówiło myckę).
Poimy chorego naparem tak gorącym, jak tylko da radę wypić. Poimy aż do wystąpienia pierwszych potów. Potem jest z górki, to znaczy z człeka się leje i wchłania w piernaty. Jak nie przestaniemy poić po pojawieniu się potów to za bardzo osłabimy.
Jak chory marudzi, że mu gorąco i próbuje się rozdziewać, a nie daj Boże, chce otworzyć okno, to mamy pełne prawo go obezwładnić 

A co, jeżeli krwawnik nie zadziała nam na poty? Wtedy robimy imbirowy wywar (na 1-2 kubki wody kilka plasterków świeżego imbiru, sprawdzajcie, jaki kupujecie, jeżeli po przełamaniu ma śliczną żółtą barwę, to brać, ale jak ma sine obwódki, to nie brać). Gotujemy do delikatnego wrzenia przez 15-20’. Zdejmujemy z ognia i dodajemy krwawnika. Parzymy 10’. Poimy tak gorącym, jak tylko da się wypić od razu za jednym machem te 1,5 kubka. Pamiętajcie, że człek wypił już co najmniej 2 litry, jak nie więcej.

Jeżeli gorączkę zbijamy u dzieci, to odradzam krwawnika. Nie, żeby nie działał. Zadziała bardzo dobrze. Tyle, że jest gorzki i dzieciaki tego nie wypiją. Doskonale sprawdzi się tutaj kocimiętka lub hyzop. Dodatkowo oba zioła mają działanie uspokajające.
I kocimiętka sprawdzi się przy grypie z kolkami i nerwami, a hyzop dodatkowo przy kaszlu ze śluzem.

Zapytacie co z czarnym bzem. A wszystko w porządku. Jednak trochę słabiej zbija gorączkę. Za to jest dobry przy odblokowywaniu zatok i katarze. I znowu, ważne, by podać dużo bardzo ciepłego naparu.

A na koniec dodam, że krwawnik można popijać zapobiegawczo 1 łyżeczkę 3 x dziennie. Jest tak sprytnym ziółkiem, że u osób bez gorączki będzie rozgrzewał, a u osób z gorączka będzie schładzał.

To jeszcze na drugi koniec  powiem słowo o inhalacji. Jeremy podzielił się swoim sposobem stosowanym w jego rodzinie od pokoleń. Inhalację dzielimy na dwa etapy:
Pierwszy etap – garnek z wodą i np. olejkiem eukaliptusowym, ręcznik na głowę i wdychanie oparów przez nos.
Drugi etap – wodę z olejkiem wlewamy do czajniczka z dziubkiem, dziubek do dzioba (znaczy ust) i wciągamy opary przez usta. Szczególnie gdy nos zablokowany, to pozostaje nam przejść od razu do etapu drugiego. Trzeba tylko uważać, by nie wciągnąć z rozpędu do ust wody.

A tak w ogóle, to życzę Wam, żebyście wcale tego nie potrzebowali  I dobranoc. Idę parzyć moje krwawnikowe kwiatki. 1 łyżeczkę. Zapobiegawczo.

Chcesz wiedzieć więcej? Nauczyć się żyć bez antybiotyków? Nie wahaj się zajrzeć tutaj Platforma Natura Życia.

Dorota Natura Życia

Dzisiaj o papryczce chili (Capsicum), której znajdziemy kilka odmian. Ma opinię ostrej zawodniczki i nie każdy jest w stanie wziąć ją do ust. A jednak czasami warto.

Podczas szkoleniowego spotkania z Jeremy’m Ross’em omawialiśmy i testowaliśmy smak i oddziaływanie papryczki. Ponieważ tematem zajęć były zioła zachodnie w powiązaniu z diagnostyką wg Tradycyjnej Medycyny Chińskiej to spójrzmy na działanie papryczki od tej właśnie strony.

  1. To zioło na depresję, bo porusza Qi Serca i Wątroby i wzmacnia Serce. Dlaczego? Bo oddziałuje na Zastój i Niedobór Qi Serca.
  2. Jest bardzo „elastycznym” ziołem. Stosowany przy udarze cieplnym lub słonecznym (sic!) lub nadmiarze gorąca w organizmie. Bo potrafi wyprowadzić gorąco na zewnątrz i w ten sposób chłodzi (to tak, jakby wywołać poty, ciało się chłodzi).
  3. Wyprowadza też na zewnątrz śluz, szczególnie zimny śluz z Płuc, jeśli powodem jest niedobór Yang Płuc (czyli pozwala dobrze odcharkać i wykaszleć) 
  4. Jest pomocna w leczeniu palpitacji i normalizowaniu pracy serca.
  5. Pomaga odzwyczaić się od kawy, bo stymuluje nadnercza i po prostu nie mamy takiej potrzeby picia kawy, no chyba, że bardzo lubimy (jak ja 🙂 Ale tu mówimy o takich nałogowcach kawowych (to już nie ja). Duże ilości kawy wypalają energię nadnerczy. Osoby z Hashimoto pamiętajcie o tym.
  6. Z uwagi na smak nie miesza się od razu z innymi ziołami w mieszance, tylko podaje oddzielnie. Człowiek sam ustala od jakiej dawki zaczyna, to może być jedna kropla dodana do porcji jednorazowej. Ale można od razu przewidzianą w recepturze dawkę, tak jak pewnie zrobiliby Meksykanie.
  7. Jest antidotum na objawy powodowane przez inne zioła, np. znosi wymiotne działanie stroiczki, uspokaja palpitacje, np. po żeń-szeniu i inne.

Papryczka nie jest zalecana osobom szczupłym z niedoborem Qi Żołądka i zapaleniem Żołądka.

Przypomnę, że razem z lobelią potrafi uratować życie człowiekowi w zapaści i nie tylko człowiekowi. Jeremy uratował życie swojemu kotu, który się …utopił.

To jeszcze powiem, jak klasyfikuje się smak ostrego zioła w TMC.
Po objawach:
1. Pieczenie (np. nasza papryczka).
2. Kłucie (np. stroiczka, pokrzywa).
3. Mrowienie i drętwienie (np. jeżówka i żółtokrzew).

Pomimo ostrego smaku papryczka nie jest ziołem rozgrzewającym. Ono wzmacnia energię poprzez jej poruszenie. Uczucie gorąca może pojawić się w głowie, gdyż ruch energii następuje w górę.

Zrobiłam wyciąg alkoholowy z papryczki. Czas na testowanie działania 🙂

Zachęcam do włączenia papryczki do swojego menu i apteczki.
Dobrego zdrowia życzę i czasem nawet na ostro 🙂
Dorota Natura Życia

O ziołach jesienią opowiadam w Radio Gdańsk. Co sobotę o 8:40 jestem z Tobą. Pijesz kawę lub herbatę, a może właśnie zioła 🙂 i słuchasz o lekach z zielonej apteki. Miłego słuchania.

  1. Leki z zielonej apteki: O miłości po 60-tce, która przedłuża nam życie
    Połowa października, a jeszcze możemy znaleźć w parkach i na łąkach owoce rokitnika, żółte kwiaty Starca Jakubka, czy kwitnącą pokrzywę.Hanna Wilczyńska-Toczko rozmawiała z Dorotą Grądzką o tym czym nawadniać …
  1. Leki z zielonej apteki: Uwaga na wilgotne liście!
    Pleśń, która powstaje w mokrych liściach, może zaatakować nasze drogi oddechowe. Po grabieniu liści w ogródku możemy poczuć trudności w oddychaniu i duszność.Dorota Grądzka, zielarka i fitoterapeutka opowiadała …
  1. Leki z zielonej apteki: o sile prawdziwego miodu
    Hanna Wilczyńska Toczko rozmawiała z Dorotą Gradzką, fitoterapeutką i zielarką o właściwościach miodu. Dobrze jest właśnie miodem rozpuszczonym w ciepłej wodzie zaczynać każdy jesienny dzień. Do takiego …
  1. Leki z zielonej apteki: Nie dajmy się jesiennym infekcjom i smutkom!
    Jak zadbać jesienią o odporność organizmu? Szczepić się czy nie szczepić przeciwko grypie?Hanna Wilczyńska-Toczko rozmawia z Dorotą Grądzką, fitoterapeutką i zielarką o radzeniu sobie ze stresem i śmiechoterapii. …
  1. Leki z zielonej apteki: kolczurka i rokitnik
    Hanna Wilczyńska-Toczko wraz z Dorotą Grądzką, zielarką, fitoterapeutką i naturoterapeutką, szuka kolczurki. To ziółko jest bardzo cenne.- Kolczurka pomaga w wielu dolegliwościach, np. w stanach zapalnych …
  1. Wrzesień to czas owoców. W czym mogą nam pomóc?

Zbliża się jesień – ale jeszcze znajdziemy na łące koniczynę (dobra na łagodzenie objawów menopauzy) i dziurawiec (olej z dziurawca wspomaga masaże kręgosłupa, gdy wciera się go w kręgi).Wrzesień to czas …

Parę miesięcy temu przyszedł do gabinetu Pan Jan (zmieniłam imię na potrzeby tej historii). Miał kilka problemów zdrowotnych, z których najbardziej dokuczającym był ciągle zatkany nos i częste stany zapalne zatok. Tym, którzy kiedykolwiek doświadczyli takich dolegliwości nie trzeba tłumaczyć, jak żyje się z zatkanym nosem,  bólem głowy i stanami zapalnymi zatok. Taki stan rzeczy trwał już kilka lat i Pan Jan postanowił poszukać pomocy u fitoterapeutki, czyli u mnie.

Kiedy do mnie trafił infekcja była w rozkwicie. Zastosowane metody przyniosły efekt, jednak nie był on dla mnie satysfakcjonujący. Odczucie dyskomfortu w nosie pozostało. 

Zaczęłam drążyć temat i dotknęliśmy tematu zębowego. „Czy ma Pan zęby leczone kanałowo?” – zapytałam. „Tak. Kilka” – padła odpowiedź. Mając pewne podejrzenia zasugerowałam wizytę u stomatologa w celu sprawdzenia, czy stan tych zębów może być przyczyną dolegliwości. 

Po kilku dniach otrzymałam zdjęcie i diagnozę stomatologiczną – grzybniak kropidlakowy zatoki szczękowej. Na zdjęciu widać miejsce zajęte przez tego grzyba.

Zachęcam do poczytania o tym powszechnie dość występującym grzybie i konsekwencjach dla naszego zdrowia. Powiem tylko, że paskudne i zjadliwe toto. Przykładowe konsekwencje kropidlaka znajdziesz tutaj.

Pan Jan jest po konsultacji specjalistycznej i … wiemy jeszcze mniej niż przed chwilą. Zdania lekarzy są podzielone. Nowa opinia mówi, że może być to przepchnięty poza kanał zębowy materiał stomatologiczny. A zatoki dokuczają, a zdjęcie rtg nie rozwiało wątpliwości. „Musimy otworzyć” – mówią lekarze. Wcześniej jeszcze konsultacja laryngologiczna. Można stracić orientację.

Co robić? Czekać i cierpieć dalej? Otwierać? A może zadziałać inaczej?

Co można zrobić teraz? Teraz można zadziałać metodami niekonwencjonalnymi, czyli takimi, które przez świat medyczny nie są stosowane oficjalnie. Zaproponuję je Panu Janowi. To on podejmie decyzję.

Nie jest moim celem publiczne rozpisywanie kuracji, bo nieumiejętnie zastosowana mogłaby przynieść więcej szkody niż pożytku.

Co jest moim celem? Zwrócenie uwagi na stan uzębienia, które wpływa na Twoje zdrowie. Dbaj o zęby, rób przeglądy, czyść regularnie. A jeśli masz „nieuleczalne” i trudne do zdiagnozowania dolegliwości, to sprawdź, czy w środku nie buzuje stan zapalny lub czy nie zagnieździł się grzybniak kropidlak.

Zdrowych zębów, a grzybów w lesie Ci życzę
Dorota Natura Życia


Lato z szerokimi spódnicami i chodzeniem bez majtek odeszło. Chronię się przed zimnem. Ciepłe gacie i bawełniane rajtuzy to obecnie moja codzienność. Brakuje tej letniej swobody. I choć jesień i zima mają swoje uroki, to jednak nie przepadam za tymi warstwami ciuchów, którymi się teraz opatulam.

Co do moich majtek mają grzyby?
Na szczęście do moich akurat nic, bo wiem, jak dbać o swoje zdrowie intymne.
Jednak dla wielu z nas jest to duży problem i dyskomfort, który rujnuje naszą radość i dobre samopoczucie. Bo czy któraś lubi uczucie pieczenia, swędzenia, czasem nawet bólu na swoich wargach, tych intymnych? Na pewno nie.

Ostatnio zadzwoniła do mnie kobieta (nazwę ją Anna), żeby umówić wizytę w gabinecie. Wyczułam w głosie coś, co kazało mi się zapytać: „Czy wszystko w porządku? Ma Pani taki głos …”. Anna prawie się rozpłakała, mówiąc, że już kilkanaście lat walczy z nawracającą grzybicą pochwy i już nie może psychicznie wytrzymać, tak to wpływa na jej życie. Zanim jeszcze przyszła do mnie do gabinetu, podałam jej przepis czosnkowy na szybkie poradzenie sobie z dolegliwością. Podczas spotkania popracujemy nad całym ciałem, a szczególnie przyjrzymy się jelitom i sprawdzimy, czy grzyby nie rozrosły się po całym organizmie. Jest to bardzo możliwe.
Już na drugi dzień dostałam maila, że rozpoczęta czosnkowa kuracja przyniosła ulgę.

Oto przepis na czosnkowy wyciąg glicerynowy, który podałam Annie. 

Do 100 ml gliceryny dodać miazgę z 50 g czosnku, zmiksować i pozostawić na tydzień w zamkniętym słoiku. Przecedzić, uzyskanym płynem nasączać tampony z waty i umieszczać w pochwie 1-2 razy dziennie przy zakażeniu rzęsistkiem, drożdżami lub grzybami.
Już po 3 dniach objawy grzybicy w pochwie znikają.

Można jeszcze wesprzeć tą kurację irygacjami.
Jeśli nie chce Ci się mieszać ziół, to możesz kupić gotową mieszankę. Nazywa się Vagosan lub jedno zioło o nazwie  La Pacho (kora).
Jak przygotować zioła do irygacji.
Zrób odwar, czyli  1-2 łyżki ziół lub kory rozdrobnionej zalej 1 szklanką wody, doprowadź powoli do wrzenia, i zagotuj. Gotuj jeszcze 3-5 minut na małym ogniu, odstaw na 30 minut pod przykryciem. Przecedź. I używaj do irygacji, okładów i  przemywań.

Co jeszcze możesz zrobić?

Pomocne są globulki z glistnikiem lub rokitnikiem. Można kupić w dobrych zielarskich sklepach (raczej w internecie niż stacjonarnie).

Bardzo pomocna jest kora dębu, szczególnie po porodzie warto ją wykorzystać. Jak? Do nasiadówek.

  • Po urodzeniu dziecka codzienne nasiadówki z kory dębu zapobiegają infekcjom pochwy.
  • Gotuj korę dębu przez 20’ pod przykryciem, poczekaj aż para nie będzie zbyt gorąca i usiądź na wiaderku, siedź dopóki jest para. Możesz do tej nasiadówki dodać nagietka.

Jednak, żeby poradzić sobie z takimi infekcjami i zapomnieć i zakażeniach pochwy warto zadbać o kilka spraw.

  1. Poziom ph w pochwie, dobrze by było lekko kwaśne. Bakterie tego nie lubią i przynajmniej one nie będą chciały się tutaj rozwijać.
  2. Odpowiednią ilość dobrych bakterii, czyli hodujemy dobrą florę bakteryjną.
  3. O odżywianie, ale swoje. Nie dokarmiamy grzyba, który kocha wszystko, co słodkie.
  4. O używanie odpowiednich podpasek, tamponów i wkładek (o tym więcej dalej).
  5. O utrzymanie higieny – mycie, suszenie i wietrzenie 🙂 
  6. O partnera. Tak, tak. On często nie ma objawów, a jednak zdarza się, że nosi na penisie bogate życie wewnętrzne, które przekazuje nam podczas miłosnych uniesień. A więc on też się leczy, gdy Ty się leczysz.
  7. I jeszcze warto mieć dobrą bieliznę. Jaka to jest dobra. No raczej nie plastikowe stringi. A bawełniane i oddychające majtki, w których jest Ci po prostu wygodnie i komfortowo.

To teraz o podpaskach, tamponach i wkładkach.

To, co jest w sklepach, pod ręką, niezbyt dobrze nam kobietom, służy. Dlaczego?

  1. Użyta bawełna zawiera pestycydy.  Podczas jej uprawy, na każde 100 kg używanych jest 30 kg pestycydów.
  2. Biel podpaski uzyskiwana jest w wyniku chlorowania. Skutek jest taki, że podpaska zawiera dioksyny, czyli substancje rakotwórcze.
  3. Plastikowe siateczki uniemożliwiają naszej waginie oddychanie.
  4. Perfumowanie podpasek – brrr, ani to pachnie, ani ta chemia nam służy.
  5. Niektórzy producenci dodają miazgę drzewną, która podnosi temperaturę podczas noszenia podpaski. Wiadomo czym to skutkuje. Szybsze namnażanie się się drobnoustrojów.
  6. A tampony? To już gorsza sprawa, bo oprócz krwi absorbuje naszą śluzówkę. Po zakończonej miesiączce z użyciem tamponów, nasze wnętrze nie ma ochrony, jest podrażnione i przesuszone. Infekcje to jedno, ale mniejsza przyjemność z seksu to drugie.

A jeśli ważne jest dla Ciebie środowisko, to wiedz, że taka podpaska z plastikowymi elementami potrzebuje 300 lat, żeby się rozłożyć. Średnio jedna z nas zużywa od 11 do 17 tysięcy podpasek w ciągu życia. 

To jaką mamy alternatywę?

Spotkałam Natalię z Eko Kobiety, która od lat zajmuje się tematem podpasek, tamponów, kubeczków menstruacyjnych i zdrowiem intymnym kobiety. Polecam Ci zajrzeć na jej stronę, gdzie nie tylko poczytasz, ale i kupisz te dobre rzeczy. Dlaczego dobre?

  1. Eko bawełna bez pestycydów.
  2. Bielone wodą utlenioną, a nie chlorem.
  3. Warstwa wierzchnia ze skrobi kukurydzianej, a nie plastiku.
  4. Bez perfumowania.
  5. Do wyboru również podpaski materiałowe (wielorazowego użytku).
  6. Tampony z gąbki morskiej – to dopiero mnie zaskoczyło. Gąbka po zmoczeniu jest delikatna i mięciutka w dotyku i świetnie sprawdza się zamiast tamponu.

Jeśli masz córkę, to zadbaj również o nią. To od Ciebie nauczy się, jak zadbać o zdrowie intymne.

Zdrowia intymnego Ci życzę
Dorota Natura Życia

Dopada niespodzianie. Budzisz się i … już. Wstać? A po co. Coś zrobić? Bez sensu. Zamyślona, zmęczona, otumaniona, w bezruchu, lękach i … można pisać bez końca. Już samo pisanie o tym mnie dołuje. Idę po łyk dziurawcowej nalewki. Wystarczy 5 ml brunatnoczerwonego płynu z mocą rośliny. Na mnie działa szybko. 30 minut i … jestem gotowa do działania. Noc nie taka ciemna, słońce tak nie razi w oczy, a wiatr nie zrywa włosów. Da się żyć.

O depresji napisano tysiące słów. Kto jej nie przeżył, z książek nie zrozumie, nie poczuje.
A ja chcę pisać o czymś innym.

Jak nie dopuścić do takiego doła, który nie wynika z niczego spektakularnego, jak śmierć w rodzinie, rozwód, narodziny dziecka (baby blue) czy inne wydarzenia ciężkiego kalibru. Mam na myśli takiego doła, który kopiemy mimochodem i prawie niepostrzeżenie. Małymi ruchami łopatek myśli i zdarzeń.

Najpierw jemy to, co nam nie służy. Wiesz co to jest, prawda?
Na pojawiające się dolegliwości tabletki, czasami mocne (antybiotyki).
Nasza dobra flora bakteryjna wymiera (a właściwie wybijamy ją).
W jelitach rozrabiają nieproszeni goście.
Zaczyna brakować nam witamin i minerałów.
Prawdopodobnie rozwija się stan zapalny.
Nasza krew nie jest już taka czysta (wątroba i nerki są przeciążone i nie nadążają z przerabianiem toksyn).
A krew dociera wszędzie, a przede wszystkim do mózgu.

I mgła na myślach, brak koncentracji, myśli nie takie dobre, smutek, lęki i nawarstwia się.

Tyle w temacie straszenia depresją. Wcale tak nie musi być.
Przede wszystkim dbamy o to co jemy i nasze jelita. Porządek w brzuchu musi być i codziennie przynajmniej jedna kupa.

Podzielę się z Tobą moimi sposobami zapobiegania takiemu stanowi depresji, że sama już pomóc sobie nie potrafię. Zdarzyło mi się to tylko raz i nikomu nie życzę. Postanowiłam nigdy więcej do tego nie dopuścić.

Codziennie robię przynajmniej jedną z tych rzeczy, które opisałam poniżej. A jeśli pędzę tak, że wydaje mi się, że absolutnie nie mam czasu (rzadko na szczęście) to znajduję choćby 1 minutę, dosłownie jedną. Zatrzymuję się i mówię: „Jestem tu i nigdzie się nie spieszę. I to co teraz robię jest dla mnie najważniejsze”. I ta minuta jest dla mnie święta.

Oto moje metody:

  1. Spaceruję na łonie natury w milczeniu. U mnie najczęściej połączone ze zbieraniem ziół lub choćby ich podziwianiem. Mówią, że ze mną normalnie na spacer to już wyjść się nie da 😉
  2. Czytam spokojne i raczej pogodne książki. Raz poszłam na całość 🙂 i przeczytałam Pollyannę. Od tamtej pory wracam do tej książki z lubością. Umiejętność znajdowania w każdej najgorszej rzeczy czegoś pozytywnego jest bezcenną umiejętnością.
  3. Wyciszam się każdego dnia przynajmniej 5 minut. To czas na reset. Jak chata pełna ludzi, to zamykam się w łazience. Tylko 5 minut, a czuję się odświeżona.
  4. Chcąc opanować natrętne myśli idę do kuchni i własnoręcznie przygotowuję jedzenie, albo coś z ziółek, mówiąc do siebie na głos (jak jestem sama w domu) lub w myślach: „teraz kroję cebulkę”, „teraz obieram marchewkę” itd.
  5. Wolno jem każdy posiłek. To było dla mnie ogromne odkrycie. Nie spodziewałam się, że świadome i spokojne przeżuwanie każdego kęsa tak dobrze wycisza.
  6. Codziennie kilka razy napinam i rozluźniam mięśnie. To trwa momencik. Nawet siedząc w samochodzie, przed komputerem, w kuchni, w łazience, pod prysznicem. Taki nawyk sobie wyrobiłam 🙂
  7. Nauczyłam się wcześnie wstawać. Organizm sam się budzi. Lubię czekać na wschód słońca.
  8. Dużym relaksem jest dla mnie praca w ziemi. Czasami wystarczy doniczka. Choć wolę ogródek. Zwykłe wygrabienie liści jest dla mnie kojące.
  9. Unikam hałasów, czyli bardzo głośnej muzyki, centrów handlowych, dużych sieciowych kin. A szukam miejsc, gdzie usłyszę szept, świergolenie ptaków, spadającą pajęczynę (no dobra, tu już przesadziłam 🙂 )
  10. I dla mnie ważne – odłączyłam się od TV, radia, internetu w zakresie codziennych wiadomości.

A jak życie daje w kość to może pomóc nam natura, która dała sporo roślinek przepędzających złe myśli.
Moje ulubione to: ogórecznik lekarski, wrotycz, dziurawiec, miłorząb, melisa.

Lubię również robić mieszanki różnych ziół, np. w postaci nalewkowych mikstur.
Dr Henryk Różański podał taki przepis, który dobrze na mnie działa.

Mikstura przeciwdepresyjna, poprawiająca samopoczucie, ułatwiająca uczenie, wzmacniająca serce:
Składniki:

  1. Nalewka wrotyczowa – 100 ml
  2. Nalewka dziurawcowa – 50 ml
  3. Nalewka z miłorzębu Ginkgo – 50 ml
  4. Nalewka arnikowa lub nostrzykowa – 25 ml
  5. Cardiol C – krople – 25 ml
    Przygotowanie: Płyny wymieszać.
    Stosowanie: Zażywać 1-3 razy dziennie po 10 ml. Następnie spożyć 3 łyżki miodu. U wielu osób mikstura likwiduje bóle głowy.

Nie miewam bólu głowy, więc nie przetestowałam na sobie tego działania.

Nalewką prostą w wykonaniu jest dziurawcowa. Warto ją mieć na jesienne deprechy.
Jeśli nie zrobiłaś jej podczas kwitnięcia dziurawca, to możesz kupić.

Znalazłam też przepis na miksturę z kurkumą (zawiera substancje przeciwzapalne, a okazało się, że osoby z depresją dobrze reagują na leki przeciwzapalne właśnie). Zamiast syntetyków wolę naturalne. Oto ten przepis ze strony Sekrety Zdrowia:

Składniki:

  • 1/4 szklanki kurkumy (nowe opakowanie, aby nie była zwietrzała), ja wolę świeże lub suszone kłącze kurkumy w kawałku.
  • 1/2 szklanki wody
  • Mleko roślinne (np. kokosowe, migdałowe, owsiane) ewentualnie naturalne mleko krowie lub kozie

Przygotowanie:

Krok 1 – pasta
Kurkumę i wodę podgrzewać 5-8 minut na średnim ogniu mieszając drewniana łyżką (nie doprowadzić do zagotowania). Kiedy przybierze konsystencje pasty, przełożyć do słoiczka. Przechowywać w lodówce.

Krok 2 – złote mleko – napój
W szklance ciepłego mleka rozpuścić 1 łyżeczkę pasty (najlepiej zacząć od ½ łyżeczki), można dosłodzić miodem lub syropem klonowym. Opcjonalnie można dodać odrobinę pieprzu Cayenne (ze względu na piperynę) oraz/lub szczyptę imbiru.

Dawkowanie:
Przy depresji, stresie, kłopotach ze snem pić przed snem filiżankę napoju. W czasie infekcji można pić co 3-4 godziny.
Piłam, pysznie smakuje. Polecam spróbować.

I z całego serca życzę radosnego życia bez depresji.
Dorota Natura Życia