Wstydliwa i … bolesna dolegliwość. Podzielę się z Wami kilkoma wskazówkami, jak radzić sobie w przypadku guzków krwawniczych zwanych hemoroidami, które wylazły nam z … na wierzch.

Kobieta, lat 42, praca w trybie siedzącym, biurowa. Ruchu mało. Dieta wegetariańska. Wypróżnianie prawidłowe (czyli codziennie). Zaburzenia krążenia (wg TMCh – zastoje krwi). Miewała wcześniej problemy z hemoroidami, jednak nigdy tak poważne.

Co się wydarzyło? Guzki wylazły. Podczas wypróżniania krwawią (co prawda niewiele, ale jednak). Ból i przy siedzeniu i przy chodzeniu, że nie wspomnę o katordze zrobienia kupy. A było tak miło.

Jak do tego doprowadziła? Co się stało?

Z toalety uczyniła czytelnię. A że dorwała kobieta ciekawą książkę, a czasu mało, w domu ciągle ktoś czegoś chce, to zaszywała się na „posiadówki” kibelkowe. Miała czytelniczego „relaksu” ok 30-40 minut. Daruję sobie opisywanie, co dzieje się z odbytem i okolicą d..y w trakcie pozycji kucnej (podstawiała taborecik pod nogi, żeby prawidłowo się wypróżnić. I dobrze, jednak po zrobieniu swojego – jakieś 30 sekund, należało z sedesu zejść).

I tak można powiedzieć zapał czytelniczy w niewłaściwym miejscu obrodził bolesnymi owocami w okolicy drażliwej.
Kobieta zadziałała szybko (ból jest skutecznym motywatorem). Zrobiła, jak jej powiedziałam:

1. Koniec czytelni na sedesie. Wstawiła fotel i przesiada się na lekturę. Utrzymała 30-40 minut w łazience czasu dla siebie.

2. Mycie zamiast wycierania papierem toaletowym. Zeznała, że ulga jest odczuwalna od razu.

3. 2-3 x dziennie posmarowanie odbytu balsamem Szostakowskiego (przestało swędzieć i zaczęło się goić).

4. 2-3 x dziennie smarowaniem smarowidłem zrobionym na bazie Alantanu (zawiera alantoinę) z maceratem z kwiatów kasztanowca (hemoroidy zmniejszyły się i przestały wypadać na zewnątrz).

Kuracja w toku. Jednak ulga i wdzięczność kobiety w ciągu 4 dni.

Dla mnie satysfakcja i radość ogromna. I pomyśleć, że to taka „gówniana” sprawa, choć powiedziałabym raczej „krwista”.

Pamiętaj! Zrób co masz zrobić i wypad z … z sedesu!
Dbaj o swoje cztery litery.

Pozdrawiam
Dorota Natura Życia

 

Tajemnica szczęśliwej mocy czekolady tkwi w ziarnach kakaowca.
A co takiego jest w ziarnach?
Kilka trudnych słów o łatwym brzmieniu i dobrych skutkach:

  • Teobromina
  • Kofeina
  • Anandamid
  • I kilka innych

Kofeina, czym jest i jakie ma działanie każdy wie. Każdy, kto lubi i pije kawę.

A teobromina? To też alkaloid, który potrafi:
– Pobudzić czynność serca i rozszerzyć naczynia krwionośne.
– Wpłynąć na aktywność nerwu błędnego, a dzięki temu działać przeciwkaszlowo (bardziej niż kodeina).
– Zwiotczyć mięśnie gładkie (także te w oskrzelach), przez co jest pomocna przy astmie.
– Działać diuretycznie, czyli moczopędnie oraz spazmolitycznie, czyli rozkurczowo
– Zmniejszyć napięcie mięśniowe, czyli działać miorelaksacyjnie.

Anandamid – to psychoaktywna substancja, która wydzielana jest również podczas snu, relaksu i wysiłku fizycznego. Działa na poprawę nastroju i zwiększa wytrzymałość i odporność na ból.

Jak powiązać to działanie z poczuciem szczęścia?
Wystarczy przyjrzeć się, co dzieje się w naszym organizmie w chwilach szczęścia.
– serce żywiej bije
– krew szybciej krąży
– czujemy rozluźnienie
– nic nas nie boli
– mamy dobry nastrój

I to powoduje teobromina i anandamid z ziaren kakaowca.

Czy każda czekolada zawiera ich tyle samo? Czyli, która czekolada daje więcej szczęścia.
Nie w każdej czekoladzie kryje się taka sama dawka szczęścia. Tylko w tej, która zawiera najwięcej miazgi kakaowej, czyli deserowa, zwana gorzką.

Uwaga, taka czekolada tylko dla koneserów, którzy wolą czarną od białej, czy mlecznej. Im więcej dodatków (czytaj rozcieńczaczy) tym mniej teobrominy i mniej szczęścia.

I choć tabliczka czekolady to ponad 500 kcal, to już kostka wystarczy, by się rozmarzyć i doświadczyć w organizmie rozluźniających efektów poczucia szczęścia.

Czekolada da Ci szczęście! Czy zawsze?

Zawsze I piszę to rozcierając na podniebieniu porcję małej i gorzkiej porcji szczęścia, która przyspiesza bicie mojego serca, sprawia, że krew szybciej krąży i rozluźnia moje spięte mięśnie. Jednym słowem – SZCZĘŚCIE i to czekoladowe. Smacznego i … bez wyrzutów sumienia.

Wybrałam się raz, w poszukiwaniu czekoladowego szczęścia, do Kolonii, do Muzeum Czekolady. Przyznam, że na kostce szczęścia się nie skończyło. Tam miałam całą fontannę szczęścia.

Ciekawostką jest, że jest to jedyne muzeum, które nie korzysta z dotacji państwowej. Powód? Jest ekonomicznie samowystarczalne. Pielgrzymki po czekoladowe szczęście są wpisane w kalendarz niejednego podróżnika.

Zachęcam i Ciebie. Na zdjęciu fontanna z Muzeum Czekolady w Kolonii, jakże by inaczej, czekoladowa (źródło: Wikiwand,com)

Pozdrawiam czekoladowo.

 

W niedzielę zakończyła się akcja „Znajdź sąsiada”. I nie chodziło tu o zaginionych, a o przyjaciół. Gromady sąsiadów wyległy na ulice i w ramach Streetwaves 2015 popłynęły falą również do Doliny Radości.

Miałam ogromną przyjemność spotkać się z nimi. A oni chętnie rozmawiali ze mną o ziołach. Naszych, bardzo malutkich, sąsiadach. Czasami mijanych, deptanych, zrywanych, podziwianych. Jednak zawsze obecnych i gotowych przyjść nam z pomocą, gdy coś nam dolega.

Pogaduchy podczas leżakowania trwały tylko pół godziny, bo ze wszystkich stron zioła zaglądały nam w oczy i nie mogły się już doczekać naszej wizyty.
Zafalowaliśmy i razem z wiatrem popłynęliśmy w kierunku łąki i stawu.

I wiecie kogo spotkaliśmy? Zioła Kto wyszedł nam na spotkanie?
Żywokost, ostrożeń warzywny, pokrzywa, przytulia, jasnota biała, przetacznik ożankowy, bluszczyk kurdybanek (nazwany przez kogoś bluszczykiem skurczybyczkiem), wrotycz, kozłek lekarski, czosnaczek, gajowiec żółty, tasznik, lilak, czarny bez, kalina, mniszek lekarski.

Spędziliśmy z nimi dwie godziny i nie było nam dosyć. Macanie, wąchanie, oglądanie i dyskutowanie na temat właściwości i osobliwości ziołowych wypełniły nam niepostrzeżenie ten czas.

Jedna z organizatorek napisała do mnie:

“Było bardzo ciekawie i zabawnie. Fajnie, że tak angażowałaś publiczność w spotkanie, widać że chcieli w nim uczestniczyć i że im się podobało Happy
Zresztą spacer też cieszył się popularnością, ktoś nawet wrócił wcześniej, ponieważ było za dużo osób i nic nie słyszał Happy

Mnie się podobało! A Wam?

Z ziołowym pozdrowieniem
Dorota