Wyspa Spokojnych Dusz

To działo się wtedy, gdy jeszcze nie miałam ziemi na Teneryfie. Często powtarzałam, że będzie tak, jak ma być. Jeśli ten kawałek ziemi chce być mój to będzie. Był piękny kwiecień 2022 roku. Stałam na ziemi z widokiem na ocean i zastanawiałam się kiedy tu zamieszkam. I jak się to wszystko wydarzy?

Chwilę później przeglądając strony „Przekroju”, wpadłam „zupełnym przypadkiem” 😉 na wywiad z mieszkańcem Teneryfy. Wywiad z roku 2021. Zatytułowany „Wyspa Spokojnych Dusz”. I już wiedziałam, że dostałam kolejny znak. Czytając trzymałam dłoń na sercu. „Właśnie tak chcę żyć” – pomyślałam. Uśmiechnęłam się.

Podaję link do tekstu. Warto przeczytać. Nie pytaj ile razy już to zrobiłam 😉

Dzisiaj wiem, że 3 Króli poprowadzi mnie w styczniu drogą w jedną stronę. „One way ticket” – jak to się mówi i będę trzymać w ręku kamień zielony. Bo Teneryfa to czakra Serca.

Jeszcze jestem w rozgardiaszu i przeprowadzkowym chaosie. Biorę do ręki każdą rzecz. I zastanawiam się, czy będę jej tam potrzebować. Już wiem, że idę w minimalizm. Wyprzedaję większość tego co mam. Będzie na opłacenie transportu rzeczy i ostatniej raty za ziemię. A na miejscu? Jeszcze nie wiem. Wszechświat mi pokaże. Otwiera przede mną kolejne drzwi, jednak tylko jedne na raz. Jestem cierpliwa, ufna i spokojna. Wiem, że potrzebuję niewiele, żeby przetrwać. Trochę więcej, żeby przeżyć 😀

A teraz zapraszam do lektury tego tekstu, który jest dla mnie kolejną wskazówką na mapie mojej podróży.

„Teneryfa – Wyspa Spokojnych Dusz

Mała grupa. Ona ma siłę wpływania na jednostki. Nawet jeśli pojedyncza osoba czuje się źle, to dzięki grupie może poczuć się lepiej. W miastach w tej chwili tak wielu ludzi potrzebuje pomocy, że trudno się dostać do psychiatry. Tutaj jest odwrotnie. Okazuje się, że psychologów jest więcej niż pacjentów! Kiedy masz jakiś kłopot, cała społeczność przychodzi, żeby cię objąć i pomóc ci, a twój problem natychmiast maleje.

To współistnienie ma także wymiar bardzo praktyczny: wzajemnej, codziennej pomocy.

Jasne, to jest podstawowa sprawa. Ale to, że masz kogoś, kto zawsze cię wysłucha, jest tak samo ważne, a może nawet ważniejsze. Ze względu na ilość czasu, jaką dysponujemy i wzajemną bliskość za każdym razem naprawdę czujesz się wysłuchany. Nie jesteś dla kogoś obciążeniem.

Uwaga, jaką ludzie mogą dać sobie nawzajem, to skarb w naszych czasach. Nie jest to częste.

Jako mieszkańcy jesteśmy zobowiązani do dbania o czystość tego miejsca, w tym każdy o własne odpady. Zwracamy też uwagę na to, co dzieje się na szlakach turystycznych. Jesteśmy pierwszym kontaktem w trudnych przypadkach. 

Kiedy obserwujemy drugiego człowieka, natychmiast go oceniamy. W kontakcie z naturą jest inaczej. Gdy patrzysz na orła, gołębia czy mrówkę, przestajesz interpretować i zaczynasz czekać na to, co one ci pokażą. Znika poczucie zazdrości czy dumy, porównywanie się, próba zrobienia na kimś wrażenia. Zmienia się nasze postrzeganie i wyłania się ścieżka, której potrzebujesz.

Jednak pod warunkiem, że naprawdę tego pragniesz, bo nie każdy potrafi żyć tutaj w samotności. Ja, choć mieszkam tu sam, nie czuję się samotny. Po pierwsze nie chcę mieszkać z kimś, a po drugie moja praca jako buddysty nie jest przeznaczona wyłącznie dla mnie. Gdy wybierasz samotną ścieżkę, na której nie ma całego tego zgiełku, wtedy zaczynasz czuć czyste, autentyczne połączenie z drugim człowiekiem. Razem się śmiejemy, a gdy trzeba, razem smucimy. Znikają wzajemne uprzedzenia, porównania – ile ja znaczę, a ile ty. Nie ma współzawodnictwa, które tak często czujemy w mieście. 

Mam gwarancję harmonii. Kolejna sprawa to właśnie spotkanie z drugim człowiekiem: możliwość dzielenia się, uczenia, dostrajania. Poczucie zwyczajności, przyziemności życia. Niezwykle przyjemne doświadczenie. Tu ludzie cieszą się najprostszymi rzeczami, wszystko smakuje inaczej. Zjedliśmy talerz makaronu, a był jak danie z najlepszej restauracji. Uczysz się dawać i otrzymywać. Słuchać i dzielić się sobą. Masz możliwość zagłębić się w siebie, ale też o siebie zadbać.

Odkrywasz wtedy, jak łatwo jest dawać, jak łatwo jest pozbyć się czegoś. Nie tracisz nic, bo dając, tak naprawdę otrzymujesz. Doświadczanie czystości i cykliczności życia, przepływu daje naszej duszy satysfakcję. Brakuje tego we współczesnej edukacji, gdzie jesteśmy skupieni na materialnym wymiarze życia. Tymczasem współdzielenie, którego doświadczamy na co dzień, zdejmuje z nas presję. Tutaj tworzymy warunki, by to było możliwe.

To wymaga dyscypliny. Życie w odosobnieniu nie oznacza, że możesz zapomnieć o wszystkim. Musisz wypracować swoje własne sposoby zachowania równowagi. 

Dla mnie nie istnieje coś takiego jak wyzwanie. Są jakieś rzeczy do zrobienia, więc je robię. Nie postrzegam tego jako wyzwania, raczej jako integralną część życia, które wybrałem. To inny punkt widzenia. Jeśli podejmujesz świadomą decyzję, by poddać się życiu, które wybierasz, wszystko, co się potem wydarza, to nie jest wyzwanie czy problem – to jest twoje życie.

Nie mówię o wyzwaniach, bo oznacza to jakiś rodzaj presji, że rzeczy muszą się zdarzyć w taki, a nie inny sposób.

I jeśli pojawia się problem, muszę mu stawić czoła. To część życia.

Musiałem świadomie przygotować się na warunki życia, jakie wybieram.

Jeśli są ludzie, którzy chcą się dzielić swoim życiem, pracować na rzecz innych, to każdego dnia pojawia się więcej osób na tej samej ścieżce. Nie szkodzi, że wciąż są w mniejszości.

Trzeba to poczuć w swoim sercu. Nie polecam takiego wyboru ludziom, którzy są po prostu zainteresowani życiem na wsi. W ogóle nie o to chodzi. Chodzi o życie w głębokiej harmonii z tym, co nas otacza. Nie o to, by przenieść tutaj swoje więzienie, swoje granice, swoje państwo i swój naród, by odciąć się i nie dopuścić niczego do siebie. To według mnie błędne rozumienie życia w naturze.

Przyroda jest naturalna, zrównoważona, doskonała sama w sobie. Jeśli nie dopuszczasz jej do siebie i nie harmonizujesz z nią, nigdy nie poczujesz tego, o czym rozmawiamy. Chodzi tutaj o życie z naturą, a nie w naturze ani z natury.

W życiu blisko natury istotne są szacunek i empatia. Prawdziwe poznanie drugiego człowieka i tego, co cię otacza, rodzi szacunek do wszystkiego, co już masz. Ważne, by wybierając ten styl życia, mieć wystarczająco dużo odwagi i współczucia. By nasze działanie opierało się na chęci pomocy i dzielenia się, szukania najlepszych rozwiązań. Te wybory zawsze zaprowadzą nas daleko.

Nie ma bitwy do wygrania, jest za to życie do przeżycia. Więc zachęcam – jeśli ktoś chce to robić, niech się nie waha i działa. Świadomie, z uważnością. Ciesząc się życiem i dając od siebie to, co najlepsze we wszystkim, co robimy. Przygotowując jedzenie, uprawiając ziemniaki, jedząc banana. W każdym z takich zwykłych momentów możesz smakować życie i cieszyć się wolnością od zmartwień oraz lęków.

 I najważniejsze: działanie z miłością i współczuciem dla wszystkich istot, z szacunkiem dla natury. Naprawdę są tacy ludzie i jest dla nich miejsce. „

https://przekroj.pl/spoleczenstwo/wyspa-spokojnych-dusz-maria-gorz

Prawda, że piękne? Mnie zachwyciło.
Dusza

Udostępnij