Wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie. Chwila, w której obskoczą mnie wątpliwości. Natłok pytań i myśli ściągających w dół moją motywację i radość z podjętej decyzji. Codzienność bardzo w tym dopomogła. Mnóstwo zajęć, pakowanie, podpisanie umowy na transport rzeczy, wypowiedzenie umowy na gabinet, na mieszkanie, prąd, gaz i internet. To się naprawdę dzieje. Zamykam kolejne drzwi, żeby nie powiedzieć, że palę mosty. Jeszcze nie tam, a już nie tutaj.
Dziwno mi i trochę straszno. No i stało się. Przysiadłam na fałdzie szlafroka i zamyśliłam się głęboko. Nie wiem kiedy minęło południe. Ja dalej w szlafroku. Popołudnie, a ja w szlafroku. I nagle, jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Wskoczyłam pod prysznic, potem w ubranie. Chwyciłam torby z rzeczami do gabinetu i w podskokach poleciałam do pracy. Szybko zrobiłam to, do czego zbierałam się cały dzień.
I zadzwonił telefon. Od mojej siostry ❤️ Już wiedziałam, że ten „prąd”, ta energia płynęła od Ewy i innych kobiet, w którymi spędzała ten weekend. „Czułam, że mam do Ciebie zadzwonić. Właśnie teraz” – usłyszałam. W oczach zabłysły łzy. Byłam akurat w sklepie. Poszłam po drewniane łopatki i łyżki. I siedząc tak z nimi, słuchałam słów wsparcia i miłości płynących wprost do mojej Duszy. Z każdą minutą coraz bardziej się prostowałam, uśmiech podnosił kąciki ust a oczy już nie błyszczały łzami, tylko czystą radością.
Niesiona tą falą poszłam do kina na film pt. „Simona”. Dokumentalny film o Simonie Kossak, która przeprowadziła się do Puszczy Białowieskiej z Krakowa. I podczas seansu Simona odpowiadała na moje pytania, rozwiewała moje wątpliwości. Ta drobna kobieta zamieszkała zimą w środku puszczy sama. W piecu paliła rozbieranym stopniowo płotem, bo jeszcze nie miała drewna. Brakowało też wody, prądu i światła. Zamyśliłam się. „To zupełnie jak ja” – pomyślałam. Na mojej ziemi nie ma drewna, prądu i światła. Nie ma nawet domu, w którym mogłabym zamieszkać. No, ale jest ciepło. Mogę mieszkać w namiocie. I choć lecę tam sama, to mam sąsiadów.
Wróciłam z kina podniesiona na duchu, spokojna i pogodzona z tym, że będą niewygody, że jest dużo niepewności. „Jedna sprawa na raz” – powtarzam sobie, gdy niesforny umysł próbuje galopować w przyszłość.
„Na ziemi jesteśmy tylko współlokatorami”.
„Dzikie jest piękne”.
„Człowiek jest wolny tak długo, jak długo chce”.
„Nie ciesz się, gdy cię chwalą, nie rozpaczaj, gdy cię ganią. Rób swoje, nie oczekując rezultatów. Liczy się tylko droga, tylko działanie.”
„Sukcesem końcowym będzie dla mnie jeśli umierać będę nieco lepsza, niż się urodziłam”.
„Od wody nie należy wymagać, by równocześnie gasiła pragnienie i nie moczyła warg”.
To jej słowa. Kobiety, o której mówili, że pachnie lasem. Buntowniczka, czarownica znającą mowę zwierząt, św. Franciszek z Asyżu, tylko w wersji żeńskiej. Zobaczyłam ją taką w tym filmie. Gdzie łzy mieszały się ze śmiechem, gdy kruk wymuszał uwagę, a dziczka Żaba spała na kanapie, pod którą leżała Simona. Polecam film do obejrzenia. Wyszłam z niego z lekkim sercem. Wątpliwości zostały w lesie i opadły jak jesienne liście.
Dusza