Gdzie jest Julia [hulia]

Rozmawiałam dzisiaj z matusią przez telefon. Zapytała: „Tęsknisz?” Chwilę się zawahałam.
„Nie” – odpowiedziałam. „Nie tęsknię”.

Czuję się jak w domu. Choć to nic dziwnego, bo właściwie to ja wszędzie się tak czuję. Tam, gdzie zaczynam życie, potrafię stworzyć gniazdo, w którym bardzo dobrze się czuję.

Na Teneryfie niby gniazda jeszcze nie mam. Bo nie mam domu, wody i prądu. Ale mam kawałek ziemi, która zaskakuje mnie każdego dnia. A to owocem figi, a to czosnkiem, który ma zupełnie inną naziemną część niż polski czosnek. A to kwitnącymi gruszami (jest koniec października). Wegetacja tutaj jest dla mnie ciągle zagadką.

Codziennie rano witają mnie stokrotki afrykańskie i … koty 🙂

Całe dnie spędzam na świeżym powietrzu. Ten weekend pieliłam, zbierałam kamienie i sprzątałam stare deski. Umyłam duży zlew i swoje pierwsze szklaneczki, które wraz z ziemią sprzedał mi poprzedni właściciel. Satysfakcja na +100. Zlew nie ma odpływu do kanalizacji, bo takiej tutaj nie mam i mieć nie będę. Woda (tzw. szara) spływa do wiadra. Ponieważ stosuję chemię przyjazną dla roślinności, to tą wodą je podlewam. Nic się nie marnuje.

Przygotowuję miejsce na zewnętrzną kuchnię i jadalnię. Na świeżym powietrzu. I choć sporo pracy przede mną, to już mam wizję wspólnego z moimi gośćmi posiłku.

Dzisiaj z pola zeszłam po zachodzie słońca. To się robi pomału mój rytuał. Tak kończę dzień. Obserwując jak kula światła niknie za wzgórzami La Gomery.

Weszłam do pokoju (mieszkam tymczasowo u sąsiadów) i zawołałam Julię (czytaj: hulię). Nie pokazywała się od dwóch dni. A dzisiaj tylko spojrzałam na sufit i zobaczyłam jej czarne paciorki wpatrujące się we mnie uważnie. Ucieszyłam się, że jest moja współlokatorka 🙂 Mowa o gekonie oczywiście, dzięki której nie mam w pokoju komarów i much.

Jestem tutaj trzy tygodnie, a mnie wydaje się, że dopiero przyleciałam. Za dwa dni lecę do Hiszpanii, a stamtąd do Polski. Czas spakować rzeczy i wysłać je na Teneryfę. Czas pozamykać za sobą drzwi i ruszyć w nową podróż. 6 stycznia zamieszkam na Teneryfie. Bardzo jestem ciekawa swojego nowego życia. Choć właściwie to życie jest ciągle to samo, tylko miejsca zmieniam. Pierwszy raz poza Polską.

Póki co najbardziej podoba mi się klimat. Każdego dnia mam lato. Niezależnie od miesiąca. Dzisiaj jest 23 października, a ja w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. Nie potrzebuję nawet suszarki, bo po myciu włosy szybko same wysychają. To dobrze, bo prądu jak na lekarstwo 😉

Już ciemno i czas iść spać. Takim rytmem żyję. Wstaję ze słońcem i kładę się tuż po zachodzie. Prawie jak z kurami.
Dobranoc 🙂

Udostępnij