Artemisia argya – zioło pełne uzdrawiającego ognia

Ogniste uzdrowienia, czyli Artemisia argya w cygarze, stożku lub kuli

Jest zioło – jest moksa. Wynalazki w postaci moksy bezdymnej czy elektronicznej moksą nie są. Dr Susanne Robidoux, u której niedawno się szkoliłam, jest wieloletnim praktykiem stosowania zarówno moksy, jak i igieł. Twierdzi, że stosowanie akupunktury bez moksybucji, to jak chodzenie na jednej nodze. Da się, ale o wiele wolniej.

Czym zatem jest moksa? Moksybucja?
To specjalnie spreparowane liście rośliny z rodziny bylic – Artemisia.  „Nazwa moksybucja rozpowszechniona w językach europejskich (np. ang. moxibustion) pochodzi od słowa moxa. Jest ono zniekształceniem japońskiego słowa mogusa (bylica pospolita)”*1

„Bylica piołunu to roślina będąca głównym składnikiem moksy. Jej inna nazwa to piołun chiński – Arthemisium Moxae, nazywany też mogusą (mogusa – to słowo pochodzące z języka japońskiego). Piołun chiński sam w sobie nie posiada szczególnych właściwości, jest natomiast łatwo dostępny i spala się w wysokiej temperaturze (600°C) co jest istotne w termopunkturze. Z tego powodu piołun chiński może być zastępowany przez powszechnie występujące w innych częściach świata rośliny – jego odpowiednikiem występującym w naszej części świata jest na przykład bylica pospolita (Artemisia Vulgaris).” napisał Jacek Furgalski na blogu TCMblog.pl

Wewnątrz rośliny znajdują się włókna, które pozyskuje się z liści, a w moksie gorszej jakości również z kłączy. Roślinę się suszy, a następnie mieli i odsiewa pył. Pozostaje część rośliny, która wygląda, jak wata.
Moksa najwyższej jakości to złota moksa. Dawniej jej cena dorównywała cenie złota. Potrzeba wielu lat, by uzyskać surowiec tej jakości. Trzy, pięć, dziesięć, a nawet osiemnaście lat roślinna poddawana jest obróbce. W tym czasie często wystawiana jest na słońce, dzięki czemu wybarwia się na żółty kolor. Tylko taka może być zastosowana do moksy bezpośredniej, czyli takiej która styka się ze skórą podczas zabiegu.


Moksa solna na stopach (punkt N1). Moksa pośrednia.

Moksa gorszej jakości, to taka z której nie odsiano całkowicie pyłku. A moksa zielona jest najgorszej jakości, gdyż zawiera resztki liści i kłączy, z których została pozyskana. Jednak i tę moksę wykorzystamy, np. do wykonania moksy smoka, czy moksy stożkowej na plasterkach imbiru.
Moksa złota nie dymi się i dlatego można wykorzystać ją nawet w warunkach domowych. Natomiast zielona wymaga wyciągu, gdyż jej spalanie generuje ogromne ilości dymu.
Co ciekawe, dym może drażnić oczy, ale nie płuca.

Dr Robidoux podawała wiele klinicznych przypadków z zastosowania moksy. Były i takie, które ratowały życie.
Trzy miesiące przed terapią z użyciem moksy, pacjent został znaleziony nieprzytomny z pękniętym wyrostkiem robaczkowym. Lekarze przeprowadzili trzy operacje w celu usunięcia zakażenia, ale nie udało się. Powiedzieli, że zostało mu 3 miesiące życia (pacjent miał wtedy 41 lat). Każdej nocy budził się w kałuży krwi, miał krwiste stolce z ropą 6-8 x na dobę. Trwało to już 4 tygodnie. Raz na tydzień poddawany był transfuzji krwi.
W ciągu trzech dni odzyskał zdrowie. Cud? Lekarze nie potrafili wytłumaczyć tego, co zobaczyli u pacjenta. Dlatego nazwali to cudem.
Natomiast lekarz medycyny chińskiej, który przeprowadził zabiegi moksybucji (terapia moksą) nie widział w tym nic dziwnego. Wykorzystał metodę stosowaną od tysięcy lat (stare zapisy wskazują, że stosowana była wcześniej niż akupunktura).

Pierwszy zabieg moksą trwał 3 godziny. Była to moksa bezpośrednia i użyto w tym czasie 300 stożków. Zazwyczaj jeden zabieg trwa 20’ i zużywa się od 18 do 25 stożków.
Efekt po zabiegu – pacjent przespał spokojnie noc i obudził się w suchym łóżku. Rano oddał jeden stolec bez krwi, choć luźny.
Po kolejnych zabiegach, w ciągu tych trzech, przeprowadzono badania i okazało się, że zakażenia nie ma, a narządy wewnętrzne powróciły do zdrowia. Trzeciego dnia kał był uformowany i bez krwi. O poziomie energii, samopoczuciu szczęściu pacjenta nie trzeba nawet wspominać.

Szczęka mi opadła po wysłuchaniu tego przypadku. I podczas zajęć podnosiłam ją z blatu stołu jeszcze wiele razy. Choćby po zastosowaniu moksy (i igieł) na koleżance z zajęć, która miała tak bolesną miesiączkę, że ledwie trzymała się na nogach. Już po zabiegu czuła się lepiej, a następnego dnia funkcjonowała całkowicie bez bólu (co wcześniej się nie zdarzało).

Lista jednostek chorobowych (z punku widzenia medycyny zachodniej) jest bardzo długa. I już wcale nie dziwi mnie skuteczność moksy. I choć w oficjalnym obiegu medycznym w Chinach współczesnych długo czekała na uznanie, to przez ludzi stosowana jest od tysięcy lat. W zapisach jest o niej więcej niż o akupunkturze i do tego, te zapisy są starsze.

Podaję zastosowanie, które jest w spisie treści książki „Heat-Sensitive Moxibustion” Profesora Chen Ri-xin, Rozdział 3 Leczenie.
1. Przeziębienie
2. Nawracające zapalenie oskrzeli
3. Astma
4. Wrzody trawienne
5. Dyspepsja
6. Zespół jelita drażliwego
7. Zaparcia
8. Bolesne miesiączkowanie
9. Stany zapalne narządów miednicy mniejszej
10. Impotencja
11. Stany zapalne gruczołu krokowego
12. Migrena
13. Paraliż twarzy
14. Neuralgia nerwu trójdzielnego
15. Tiki nerwowe twarzy
16. Neuralgia potyliczna
17. Neuralgia po opryszczkowa
18. Udar niedokrwienny
19. Bezsenność
20. Katar alergiczny
21. Pokrzywka
22. Spondylopatia (zapalenie stawów) szyjnego odcinka kręgosłupa
23. Wypadanie dysków lędźwiowych
24. Zapalenie mięśni łączących ramię z łopatką
25. Zapalenie stawów kolanowych
26. Bóle mięśniowo-powięziowe
27. Łokieć tenisisty

Kolejny rozdział podaje szersze zastosowanie w konkretnych obszarach zdrowotnych.
Warto wymienić tu bezpłodność, nadciśnienie, cukrzycę.
Susanne podała jeszcze stwardnienie rozsiane, również zanikowe boczne, reumatoidalne zapalenie stawów, szumy uszne i wiele innych związanych z zaburzeniami diagnozowanymi metodami medycyny chińskiej.

Osobiście zmagam się ciągle z zimnymi stopami i dłońmi. Koleżanka zrobiła mi na brzuchu moksę koła życia (na zdjęciu głównym). W ciągu 20 minut spaliła na mnie 25 stożków moksy. Potem zrobiłam jeszcze moksę na soli, którą umieszczałam kolejno na podbrzuszu, lędźwiach i stopach. Efekt – ciepłe stopy, bez najmniejszego odczucia chłodu przez 3 dni po zabiegu. Jeszcze nic tak długo na mnie nie zadziałało. Lista moich zakupów długa, a jednak na pierwsze miejsce wskoczyła moksa 🙂

I już zastanawiam się, jak zamontować wyciąg w moim gabinecie. Czas planować przyszłoroczne inwestycje. Bez wyciągu nie mam co marzyć o włączeniu moksybucji do listy moich terapii.
Na zdjęciach z zajęć jest moksa koła życia, moksa solna i moksa smoka. A jeszcze niedawno moksa kojarzyła mi się zaledwie z ziołowym cygarem.

Zaprzyjaźnij się z moksą, polecam 🙂
Dorota Natura Życia

Poniżej moksa smoka z imbirem na części lędźwiowej. Pełna moksa smoka jest robiona wzdłuż całego kręgosłupa.

*1 Edward Kajdański: Chiny. Leksykon. Warszawa: Książka i Wiedza, 2005, s. 164

Udostępnij