Para doskonała?

Fot. Jacek Ożóg

Stopy, gdy były jeszcze stópkami śmiało wkroczyły na ścieżki. Szybko okazało się, że podłoże jest pełne ostrych kamieni, jadowitych pająków i zamaskowanych dołków. Stópki krwawiły.

Przestraszone i zagubione szukały czegoś, czym mogłyby się osłonić. Zobaczyły buty. Męskie, o kilka numerów za duże. „Te może mnie ochronią” – pomyślały i podeszły niepewnie bliżej. Gdzieś w środku stópki czuły zagrożenie, jednak ból tłumił to odczucie. Buty wyglądały zachęcająco. Mocne, ciepłe i jeszcze bez innych stóp. Buty rozglądały się za nimi i zobaczyły stópki. Sznurówki rozwinęły się w zachęcającym geście. „Jesteśmy takie samotne i obolałe. A buty wydają się takie dobre” – załkały stópki i wskoczyły do środka. Skryły się w ogromnych, jak dla nich buciorach i zasnęły. Obudziła je duchota, gorąco i jakaś lepkość. Chciały wyjść i nie mogły. Już wiedziały, że te buty są złe.

Stópki rosły i buty nie były już w stanie ich utrzymać. Rozerwały sznurowadła i uwolniły się. Od tej pory każde buty traktowały, jak wroga. Już wiedziały, jak sobie z nim poradzić, w końcu były już dość dużymi stopami. Szły przez drogi, pola i lasy, zakładając po drodze kolejne buty. A kiedy w butach nazbierało się zbyt wiele kamieni, to wyrzucały je razem z nimi.

Płynęły lata. Stopy miały swoje kształty, nawyki, kąt ustawienia na drodze. Żyły bez butów i było im z tym dobrze. Choć czasami tęskniły same nie wiedząc za czym. Może za tym ciepłem, uczuciem przylegania butów do stóp, ochroną i bliskością. I pewnego dnia spotkały buty, które tęskniły za stopami. „Jakie jesteście dzielne, mądre i potrafiące sobie zawsze poradzić” – powiedziały buty. „Właśnie takich stóp potrzebujemy, z takimi stopami chcemy iść przez życie. Załóżcie nas i nieście w świat” – powiedziały buty.

„W końcu ktoś nas potrzebuje, docenia i chwali. I nas chce.” – pomyślały zachwycone stopy. „To na pewno jest miłość. Pasujemy do siebie idealnie”. Założyły buty, które szybko przylgnęły do stóp. Ani buty, ani stopy nie wiedziały, że w podeszwie jednego buta jest ukryty kolec. Dopóki stopy stawiały kroki zgodnie z kształtem butów, kolec siedział ukryty. Jednak stopy zmieniały się. Nadawały kształt butom i zmieniały ich nawyki. Jednak zmiany butów nie nadążały za stopami. Były wolniejsze. Kolec zaczął przebijać podeszwę. „Coś mnie uwiera” – pomyślała zaskoczona prawa stopa. „Dasz radę, nie przesadzaj, idziemy dalej” – odpowiedziała lewa. I szły, tłumiąc ból i dostosowując krok do ustawienia butów.

Mijały lata. Stopy cierpiały i od czasu do czasu zrzucały buty, rozcierając obolałe miejsca. Odpoczywały od butów, by założyć je znowu. Przyzwyczaiły się i nawet bardzo przywiązały do starych towarzyszy podróży. Szkoda stopom było zostawić te buty. Jednak nie szły już z lekkością. Czasami wręcz posuwały się stopa za stopą, bez dawnej radości.  Buty odkryły działanie kolca i wykorzystywały go, by regulować tempo stóp. „To dla waszego dobra” – mówiły. „Inaczej za szybko będziecie szły i się wyczerpiecie. Albo pójdziecie nie tam, gdzie trzeba. Musimy was chronić”. Stopy były wdzięczne: „Jakie troskliwe, jakie kochane te nasze buty” – myślały. I szły dalej nie zauważając nawet, że zostawiają za sobą ślady krwi. Zatrzymywały się coraz częściej. Prosiły buty, żeby wyjęły kolec. Lecz one udawały, że nie słyszą. A kiedy stopy same próbowały go usunąć, to buty milkły i obrażały się. Z cichym westchnieniem stopy podejmowały dalszą drogę, która już nie dawała im radości. Bez butów czuły się o wiele lepiej, ale nie miały odwagi głośno tego powiedzieć.

A buty coraz częściej zachwycały się głośno innymi stopami, które mijali. Stopami bez nagniotków i zranień. Gładkimi i co najważniejsze, szukającymi innych butów.

A stopy obserwowały to zbolałe i same już nie wiedziały, co mają zrobić. Pewnego dnia odpoczywając i ciesząc się dotykiem miękkiej trawy, promieni słońca i delikatnego wiaterku podjęły decyzję o zakończeniu tej udręki. Powiedziały o tym butom, które oszalały z rozpaczy. Zsunęły się od razu ze stóp i natychmiast znalazły nowe stopy, które je wypełniły. I stopy i buty poczuły niewysłowioną ulgę. Każde z innego powodu. Stopy poczuły wolność. Buty zanurzyły się w przynależności. I każde poszło w swoją stronę.

Dusza
Opowiadanie napisałam 7 listopada 2018 roku.

Udostępnij