Jeść i się nie przejeść

Radość rodzinnego biesiadowania często psuje nam… niestrawność, która pojawia się nawet, jeśli nie zdołamy wypróbować wszystkich potraw ze świątecznego stołu. I choć co roku przeżywamy to samo, to rzadko pamiętamy o tym w kolejne święta i nie robimy nic lub bardzo niewiele, by się tych dolegliwości ustrzec.

 Ojciec medycyny, Hipokrates, powiedział, że wszystkie choroby mają swój początek w… jelitach. Jak więc możemy zadbać o zdrowie układu pokarmowego? Szczególnie podczas nadchodzących świąt.

 Najczęstszą reakcją na skutki niepohamowanego jedzenia jest sięgnięcie po środek z apteczki. Bombardowani zmasowanym atakiem reklam suplementów, zagłuszamy sumienie, wierząc, że taka czy inna tabletka rozwiąże nasz trawienny problem. Otóż nie rozwiąże, a jedynie dodatkowo obciąży np. wątrobę lub żołądek. Dając chwilową tylko ulgę, w przyszłości odwzajemni nam się dolegliwościami, których tak łatwo się nie pozbędziemy. Zamiast krytykować, lepiej będzie podpowiedzieć jakieś rozwiązanie. Czy jestem wolna od chęci i pokus łasuchowania? Ależ nie. Moja mama przygotowuje potrawy wkładając tyle serca i czyniąc je tak smacznymi, że moje najtwardsze postanowienia topnieją, jak płatek śniegu w letnim słońcu. A jednak nie miewam trawiennych problemów, święta mijają w zdrowej atmosferze i czerpię przyjemność ze wspólnego jedzenia z moimi bliskimi.

Oto, jak to robię. Dzielę się moimi sposobami i proszę wybrać dla siebie to, co przemawia, dobrze brzmi, jest bliskie i ciepłe dla brzucha. Gdyż każdy sposób trzeba dopasować do siebie i zaprzyjaźnić się z nim.

Przed świętami, czyli jak przygotować się do świąt
Czas przedświątecznego postu pozwala odpocząć moim jelitom i wzmacnia je. W tym czasie ograniczam jedzenie mięsa (2 x w tygodniu niewielkie porcje), jem więcej zup, unikam słodyczy (cukru w żadnej postaci nie używam nigdy), zjadam duże ilości jarmużu (uwielbiam tę zieloną skarbnicę) i piję herbatki ziołowe. Bardzo służy mi tymianek, który oprócz tego, że rozgrzewa żołądek, to jeszcze bardzo dobrze wpływa na koncentrację. Pijam go zazwyczaj rano i do południa. Po południu parzę mieszankę owocową: dzika róża, jarzębina, głóg, czasami dodaję aronię czy rokitnika. Owoce z herbatki wyjadam.  W ogóle w tym czasie jem mniej, a od stołu wstaję bez uczucia przejedzenia.

Stół się ugina pod dwunastoma potrawami, czyli jak jeść w święta
Dzień Wigilii to dla mnie dzień postny. Nie oznacza to jednak, że nic nie jem. Kiedyś popełniłam ten błąd i efekt był taki, że już na początku świątecznej kolacji „zapchałam” się pierogami, których zjadłam 15. Dalszy ciąg delikatnie pominę.

Ponieważ wstaję bardzo wcześnie, to zaczynam dzień od wypicia szklanki ciepłej wody z łyżeczką octu jabłkowego. Pół godziny później jem lekkie śniadanie, a w ciągu dnia jeszcze jeden lekki posiłek. Tak przygotowana mogę spokojnie usiąść do kolacji, bez odczuwania chęci rzucenia się na wszystko, co stoi na stole.
Moje metody na uniknięcie przejedzenia:

  1. Nakładam na talerz małe porcje, np. dwa pierogi, zamiast dziesięciu.
  2. Każdy kęs żuję bardzo starannie. Skutek jest taki, że ja jem jeszcze pierogi, gdy większość już wcina rybę. Nie mam jednak zazwyczaj potrzeby dokładania sobie tej samej potrawy, bo długie przeżuwanie jedzenia pozwala się nim nasycić.
  3. Nie piję niczego w trakcie jedzenia. Ale godzinę przed kolacją wypijam filiżankę naparu z piołunu lub 10 ml piołunówki (bardzo wspomaga trawienie).
  4. Podczas kolacji chętnie biegam do kuchni po kolejne potrawy czy naczynia, bo daje mi to możliwość ruchu i oderwania się od stołu.
  5. Słucham uważnie, co mówią inni i nie jem podczas rozmowy. Bez obawy, nie kończę kolacji głodna.
  6. Po kolacji obowiązkowy spacer. Wygrani są ci, którzy mają psa, z którym po prostu trzeba wyjść.
  7. Desery i kawę zostawiam sobie na dzień następny. Dlaczego? Zjedzenie słodyczy czy owoców (nawet tych z kompotu wigilijnego) po takiej kolacji to recepta na gorsze trawienie i złe samopoczucie. Szczególnie jeśli zjemy rybę czy mięso. Nastąpi proces fermentacji, który zwiększy drastycznie produkcję gazów. Fundujemy sobie wzdęcia, kolki i ból brzucha. Ja tego nie lubię…

Jeśli jednak ktoś nie potrafi sobie odmówić objadania się podczas świąt, to niech przynajmniej pomoże żołądkowi w trawieniu stosując przed, a nawet po jedzeniu taką mieszankę przypraw: kminek, majeranek, cząber, gorczyca, estragon, bazylia, lubczyk, kolendra, chrzan i te, które smakują. Zmielić je razem w proporcji 1:1 i posypywać jedzenie, np. sałatkę, bigos, pierogi, komu do czego pasuje, jak pieprzem.

Troska o wątrobę
Kiepskie samopoczucie może oznaczać, że nasza wątroba pracuje ponad miarę. Za dużo jedzenia, za dużo alkoholu, za dużo słodyczy, a za mało ruchu. Tak często wyglądają święta. Spędzamy je przy stole. Moja wątroba jest zdrowa i nieźle funkcjonuje, a mimo tego nie narażam jej na moje obżarstwo. Jeśli wiem, że zjem więcej niż zazwyczaj (w święta tak właśnie się dzieje), to przed każdym posiłkiem zjadam łyżeczkę zmielonego kminku z majerankiem. Poza tym, moja mama nie żałuje majeranku do potraw (na szczęście, chyba mam to po niej).
Traktuję wątrobę, jak dobrą przyjaciółkę i poklepuję ją często, napinając jednocześnie przeponę. Czasami kładę na nią ciepły termofor i robię jej masaż.

Pierwsza pomoc, czyli nalewki
Na święta zawsze mam co najmniej 3 nalewki wspomagające układ trawienny. Moje czarne konie to: piołunówka, orzechówka i zioła szwedzkie, czyli zioła Marii Treben. Pija się je, jak lekarstwo, czyli dawki są rzędu 15 ml (dla piołunówki to dawka maksymalna) 1 x dziennie. Jeśli nie mamy nalewek, to warto kupić suche zioła i parzyć je w razie potrzeby. Rodzina wie, że w razie niestrawności, poratuję skutecznie. Choć i tak sięgając po kolejną porcję pierogów zerkają na mnie, czy akurat nie patrzę…

Herbatki na jedzeniowe maratony
Pijam przede wszystkim gorzkie napary. Króluje piołun, który jednocześnie znosi mój apetyt na słodycze, bo to, że ich unikam nie znaczy, że nie mam na nie ochoty. Tak działają też liście orzecha włoskiego (rośnie u mamy w ogródku) i imbir. Choć ten to dobry jest na powstrzymanie mdłości. Czasami zaparzam herbatkę lub po prostu wkładam do ust jeden plasterek świeżego imbiru. Dodam, że pomaga również na ból głowy.
Przygotowanie naparu to prosta czynność. Wystarczy wsypać 1 łyżeczkę ziół i zalać 1 szklanką wrzątku. Poczekać 15-20 minut. Przecedzić i wypić, starając się robić to ze smakiem. Dodam również, że takich ziół nie słodzimy, choć wiem, że jest taka pokusa.

Namawiam, by cieszyć się świętami bez obżarstwa i pamiętać o spacerach.
Życzę Świąt zdrowych i radosnych
Dorota Natura Życia

 

Udostępnij