Szczepionki czy higiena?

Próba odpowiedzi na pytanie: „Szczepić, czy nie szczepić? to, jak wkładanie kija w mrowisko. Statystyki prezentowane przez rynek medyczny są jednoznaczne. Wprowadzenie szczepionek na rynek obniżyło, bądź zupełnie wyeliminowało daną chorobę zakaźną. Skoro na statystykach się to opiera, to może warto przyjrzeć się metodzie badawczej, czynnikom branym pod uwagę czy wręcz warunkom prowadzenia obserwacji i wyliczeń. Kiedy słyszę stwierdzenie: „te dane są niepodważalne”, to budzi się we mnie duch przekory, który narodził się jeszcze podczas studiów na przedmiocie pt. Statystyka. Przekonałam się wtedy, że te same dane mogą być zinterpretowane w skrajnie różny sposób.

I nie zamierzam tym artykułem odpowiedzieć na pytanie czy szczepić? Każdy odpowiada sam, bądź obowiązujące prawo narzuca tę decyzję. Skłaniam się w stronę pewnej refleksyjności i zadawania pytań. I kiedy kolejny lekarz odpowiada mi w stylu: „bo tak trzeba”, „statystyki pokazują wyraźnie dobroczynny wpływ …” itp., to zaczynam się zastanawiać, czy na pewno ta szczepionka mnie, czy dziecku pomoże.

W Wielkiej Brytanii publikowana jest tzw. „zielona książka” (Public Health England. Immunisation against infectious desease: the green book). Książka zawiera informacje dotyczące efektywności i bezpieczeństwa najważniejszych szczepionek i rozsyłane jest do lekarzy w całym kraju.

Co wynika z takiej książeczki? Szczepionki są błogosławieństwem, gdyż prawie całkowicie eliminują choroby zakaźne wieku dziecięcego. Wspaniała wiadomość, prawda? W takim razie głupotą byłoby nie szczepić.

I tu pojawia się statystyka. Przyjrzyjmy się przykładowo chorobie zwanej odrą. W Polsce (w WB również) dzieci szczepione są szczepionką przeciw odrze, śwince i różyczce.

Zielona książeczka zawiera wykres, z którego wyraźnie wynika, że ta szczepionka ratuje życie i zdrowie dziecka. I już w tym momencie wchodzimy w zawiłości statystyki.

Na przykład wybór okresu, w którym gromadzi się dane. Tu wykres zaczyna się w roku 1950, czyli 18 lat przed powstaniem pierwszej szczepionki przeciw odrze i 38 lat przed szczepionką MMR (Measles-Mumps_Rubella). I gdy spojrzymy na liczbę zgonów spowodowanych odrą w latach 1950-1968 w liczbie 100 rocznie i stopniowo spadającą do 13 (na 1 mln dzieci) jeszcze przed wprowadzeniem pierwszej szczepionki, to pojawia się pytanie: „jak to możliwe?”. Samo wprowadzenie MMR wyeliminowało odrę, jako przyczynę śmierci pacjenta. Wspaniała wiadomość. A jednak sięgając wstecz widzimy, że przed 1950 rokiem, dynamika spadku zachorowań i umieralności z powodu odry była znacznie wyższa. W latach 1850-1910 odra powodowała około 1200 zgonów rocznie. W roku 1920 było tych śmierci około 650, by na początku lat 30. spadły do 250. I dochodzimy do naszych 100 w 1950 roku. Jak? Przecież nie było szczepionek.

Otóż – wdrożono nowe standardy sanitarne, zaczęto przypisywać większe znaczenie higienie osobistej i odżywianiu. Stopniowo poprawiały się warunki życia człowieka.

Rzecz jasna łatwo wykazać, że szczepionka MMR obniżyła liczbę zgonów z 13 do zera. I dla tych osób i ich rodzin zapewne było to najwspanialsze, co mogło się zdarzyć. Jednak patrzymy na statystykę. Bo na długo przed wprowadzeniem szczepionki przyzwoite warunki sanitarne obniżyły liczbę zgonów z 1200 do około 13.

Do czego zmierzam? A do tego, by nie przypisywać szczepionkom aż takich zasług na polu eliminacji chorób zakaźnych. W końcu to „tylko” statystyka, a chodzi o nasze życie i zdrowie.

Jeśli masz ochotę poczytać więcej, zapoznać się z kolejnymi statystykami, to tu jest strona, na której zebrane zostały takie informacje. Znajdziesz tu i za i przeciw. Zachęcam do refleksji, własnych przemyśleń i wniosków.
https://faktyoszczepieniach.wordpress.com

Udostępnij