Z leśniczym w kokoryczy

W poszukiwaniu wiosny pojechałam w połowie kwietnia 400 km od domu na południowy-zachód. I znalazłam 🙂 Wiosna w pełnym rozkwicie. Wracam dzisiaj do tego spotkania. Czułam się gościem i gospodarzem jednocześnie. Chodziłam po lesie w towarzystwie dobrych ludzi, buczących trzmieli, stukających dzięciołów i mnóstwa innych stworzeń, które obwieszczały, że właśnie będą się rozmnażać 🙂

Ciekawa postać ten leśnik Andrzej. Prawie 40 lat w służbie lasu. Zapałał miłością do ziół. Pochyla się nad nimi i z roziskrzonym okiem oraz dumą w głosie pokazuje nam to leśno-ziołowe królestwo. Dzięki jego staraniom, ochroną objęto dodatkowe połacie lasu. Uzasadnienia, które podaje we wnioskach o kolejne strefy ochronne, już nikogo nie dziwią. Wiadomo „to Andrzej, ten co ma nierówno i ziołowo pod sufitem”. Lecz, gdy potrzebne jest zdjęcie łuskiewnika, to dzwonią właśnie do niego. On wie, w której części „jego” lasu można znaleźć różowe kwiatki tego pasożyta. Zdjęcie poniżej to łuskiewnik Andrzeja.

Chodzimy po tym lesie, z takim jakby namaszczeniem. Zasłuchana w ptasi śpiew, potykam się prawie o przekwitniętego już wawrzynka wilczełyko. „Andrzej, zobacz. Masz tu nawet wawrzynka” – wołam do oddalonego leśnika. Szeroki uśmiech na jego twarzy i okrzyk radości: „Muszę zapamiętać to miejsce! Pierwszy raz go tutaj widzę”. Cieszę się, jak dziecko, które mogło dorosłemu pokazać coś, czego wcześniej nie widział 😉

Poskubując liście dzikiej czarnej porzeczki, podziwiając stare olchy, przysiadając na zwalonym dębie, który zdążył już porosnąć mięciutkim i ciepłym teraz mchem, nawet nie zauważamy, że słońce przesunęło się już dalej niż południe.

W lesie życie płynie inaczej, czuję to. Zieloną krew w żyłach korzeniowych, oddech w konarach drzew, życie i śmierć przeplatające się co krok. I leżę w kokoryczach, a fioletowe paszczki zaglądają mi w oczy. I nawet słowa leśnika „Tej wiosny wyjąłem już trzy kleszcze” nie są w stanie mnie poruszyć 🙂

Kokorycz z trzmielem

A po spacerze, leśniczy ugościł nas w swoich progach sałatką z młodych zielonych ziół, skropionych oliwą i sokiem z cytryny, z kawałkami ostrej papryczki i koktajlowymi pomidorkami. Do tego herbata ze świeżych ziół spod płotu 🙂 To jest życie. I dlatego lubię wyściubiać nos za próg domu i wchodzić na nowe ścieżki.
A do Andrzeja zabrała mnie Ania, z którą łaziłam po ścieżkach i bezdrożach. Cierpliwość miała do mnie iście anielską, bo zatrzymywałam się co krok z zachwytem uwieczniając kolejne ziołowe znaleziska. A zdarzało się, że Ania uwieczniała mnie.

Napaście oczy zdjęciami i ruszajcie w drogę 🙂

Kokorycz pusta bulwa

Łąka cała w kokoryczy pustej. Pierwszy raz widziałam ją w takiej ilości. Dlaczego nazwano ją pustą? Na poniższym zdjęciu widać wyjaśnienie. Bulwa korzeniowa jest w środku pusta. Po prezentacji została pieczołowicie wkopana z powrotem do ziemi.

Fotografuję kokorycze
Czworolist
Kokorycz pusta pojedynczy kwiat
Udostępnij