Czekolada a szczęście, czyli jak działa czekoladowa chemia

Tajemnica szczęśliwej mocy czekolady tkwi w ziarnach kakaowca.
A co takiego jest w ziarnach?
Kilka trudnych słów o łatwym brzmieniu i dobrych skutkach:

  • Teobromina
  • Kofeina
  • Anandamid
  • I kilka innych

Kofeina, czym jest i jakie ma działanie każdy wie. Każdy, kto lubi i pije kawę.

A teobromina? To też alkaloid, który potrafi:
– Pobudzić czynność serca i rozszerzyć naczynia krwionośne.
– Wpłynąć na aktywność nerwu błędnego, a dzięki temu działać przeciwkaszlowo (bardziej niż kodeina).
– Zwiotczyć mięśnie gładkie (także te w oskrzelach), przez co jest pomocna przy astmie.
– Działać diuretycznie, czyli moczopędnie oraz spazmolitycznie, czyli rozkurczowo
– Zmniejszyć napięcie mięśniowe, czyli działać miorelaksacyjnie.

Anandamid – to psychoaktywna substancja, która wydzielana jest również podczas snu, relaksu i wysiłku fizycznego. Działa na poprawę nastroju i zwiększa wytrzymałość i odporność na ból.

Jak powiązać to działanie z poczuciem szczęścia?
Wystarczy przyjrzeć się, co dzieje się w naszym organizmie w chwilach szczęścia.
– serce żywiej bije
– krew szybciej krąży
– czujemy rozluźnienie
– nic nas nie boli
– mamy dobry nastrój

I to powoduje teobromina i anandamid z ziaren kakaowca.

Czy każda czekolada zawiera ich tyle samo? Czyli, która czekolada daje więcej szczęścia.
Nie w każdej czekoladzie kryje się taka sama dawka szczęścia. Tylko w tej, która zawiera najwięcej miazgi kakaowej, czyli deserowa, zwana gorzką.

Uwaga, taka czekolada tylko dla koneserów, którzy wolą czarną od białej, czy mlecznej. Im więcej dodatków (czytaj rozcieńczaczy) tym mniej teobrominy i mniej szczęścia.

I choć tabliczka czekolady to ponad 500 kcal, to już kostka wystarczy, by się rozmarzyć i doświadczyć w organizmie rozluźniających efektów poczucia szczęścia.

Czekolada da Ci szczęście! Czy zawsze?

Zawsze I piszę to rozcierając na podniebieniu porcję małej i gorzkiej porcji szczęścia, która przyspiesza bicie mojego serca, sprawia, że krew szybciej krąży i rozluźnia moje spięte mięśnie. Jednym słowem – SZCZĘŚCIE i to czekoladowe. Smacznego i … bez wyrzutów sumienia.

Wybrałam się raz, w poszukiwaniu czekoladowego szczęścia, do Kolonii, do Muzeum Czekolady. Przyznam, że na kostce szczęścia się nie skończyło. Tam miałam całą fontannę szczęścia.

Ciekawostką jest, że jest to jedyne muzeum, które nie korzysta z dotacji państwowej. Powód? Jest ekonomicznie samowystarczalne. Pielgrzymki po czekoladowe szczęście są wpisane w kalendarz niejednego podróżnika.

Zachęcam i Ciebie. Na zdjęciu fontanna z Muzeum Czekolady w Kolonii, jakże by inaczej, czekoladowa (źródło: Wikiwand,com)

Pozdrawiam czekoladowo.

Udostępnij